o Marii Milancej
Istota wspomnień polega na tym, że nic nie przemija
Elias Canetti
Jadąc pociągiem, chcąc nie chcąc, zawsze spoglądamy w okno i pozwalamy sobie na chwilę rozluźnienia, wracamy myślami do wspomnień, planujemy strategie pozwalające rozwiązać bieżące problemy i zdarza się że ni stąd ni zowąd wracamy myślami do osób, które wiele dla nas znaczyły i miały szczególny wpływ na nasze życiowe wybory. Niewątpliwie głęboko wspominamy tych z którymi z różnych przyczyn zerwaliśmy kontakty lub tych, którzy odeszli… na zawsze…
Nasze środowisko pielęgniarskie jest bardzo liczne i nawet lokalnie, pracując w jednym szpitalu, nie znamy się wszystkie imiennie. Mijamy się w biegu mówiąc w pośpiechu krótkie „dzień dobry” i błyskawicznie wracamy do swoich zawodowych spraw.
Jednak niektóre z nas, mimo to, nie pozostają anonimowe. Ich wyjątkowa osobowość, charyzma, niezłomność, poczucie godności osobistej i kreatywność zawodowa wyróżnia je spośród nas i pozostaje w pamięci.
I taką osobą z pewnością była Maria Milancej. Pielęgniarka, której portret na stałe utrwalił się w naszych sercach, a szkicuje go wrażliwość, szacunek i miłość do drugiego człowieka.
Przybliżmy sobie Jej sylwetkę ten ostatni raz… Marylka ukończyła Liceum Medyczne nr 1 z wyróżnieniem w roku 1974 roku. Rozpoczęła pracę na Oddziale Intensywnej Terapii Pediatrycznej w Szpitalu Klinicznym nr 4 w Łodzi i już na starcie swojej drogi zawodowej dała się poznać jako wzorowa, ambitna i bardzo zdolna pielęgniarka.
Po kilku latach przeniosła się na blok operacyjny podejmując pracę na stanowisku pielęgniarki anestezjologicznej.
W latach dziewięćdziesiątych jako jedna z pierwszych uzyskała tytuł specjalisty w dziedzinie anestezjologii i intensywnej terapii. Za ogromną wiedzę zawodową dwukrotnie zdobyła „Złoty Czepek”.
Nieustannie rozwijała się naukowo, łącząc wiedzę kliniczną ze zdolnościami manualnymi w praktyce. Kontynuowała samokształcenie i do tego samego zachęcała koleżanki z pracy. Często stwarzała i utrzymywała dystans w stosunku do młodszych koleżanek mając w tym świadomie ukryty cel. Zamierzała w ten sposób wypromować odpowiedzialne i sumienne pielęgniarki a Jej intencją było przede wszystkim kształtowanie umiejętności podejmowania trudnych decyzji w stanach nagłych i zrozumienia zasad niełatwej współpracy. A oto wspomnienia jednej z nich…
„… był wrzesień 1985 roku kiedy zostałam przyjęta do pracy na OIT, a Pani Maria ew. Pani Marylka, przebywała wówczas na urlopie wychowawczym. Starsze koleżanki, które wprowadzały nas w oddział przestrzegały nas przed Nią mówiąc: „Zobaczycie jak tylko Maria wróci, to wam pokaże jak się pracuje”.
Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam Marylkę wydała mi się starsza niż w rzeczywistości. W wyprasowanym starannie fartuchu w kolorze kawy z mlekiem i czepku z zagiętymi rogami. Wysoka, postawna kobieta sprawiała wrażenie powściągliwej i zasadniczej. Zwracało uwagę jej szczególne skupienie na koleżankach zdających raport dyżurowy i wnikliwie stawiane zapytania o przydzielonych pod jej opiekę pacjentów. Oszczędna w słowach, spokojna i wyciszona.
Pamiętam jak zależało mi bardzo żeby na naszym pierwszym wspólnym dyżurze wypaść jak najlepiej. Starałam się więc, żeby wszystko było wykonane bez zarzutów. Pracowałam sumiennie zwracając uwagę żeby niczego nie pominąć. Dlatego też, kiedy około północy weszła do mojego boksu i zapytała: „Przepraszam, czy Pani wczoraj na nocy miała boks ósmy?” w jednej chwili poczułam falę nieodpartego lęku, serce zabiło mi jak oszalałe a w głowie błyskawicznie przemykały różne myśli, co mogłam zrobić nie tak. Odrętwiała, ledwie wykrztusiłam swoje „tak”.
Ona natomiast ze stoickim spokojem rozpoczęła prelekcję, jak powinna wyglądać praca na dyżurze nocnym. Podkreślała, że nasza profesja nie kończy się przy pacjentach. Stałam więc i słuchałam a Maryla kontynuowała. Dowiedziałam się, że porządki są równie ważne jak pacjent, że szafki myje się wodą z miski, koniecznie z dodatkiem detergentu a czyści się je zawsze
w jednym kierunku – z góry do dołu. Podkreślała, że na butelkach przygotowywanych w aptece umieszczona jest data, a bielizny pościelowej w boksie ma być 2-3 sztuki nie więcej.
Pamiętam również czas, gdy na OIT z systemu 3-zmianowego przechodziłyśmy na dyżury 12-godzinne i tworzone były cztery, stałe dyżurowe grupy. Nasza okazała się cudowna. Młode, chętne do pracy i zawsze uśmiechnięte dziewczyny dostały Marysię. Byłyśmy zawiedzione. Oddziałowa podsumowała: „będziecie spokojniejsze”. Myliła się i to bardzo. Owszem na początku nie było łatwo. W wolnych chwilach kiedy siedziałyśmy w dyżurce nasza rozmowa kończyła się na kilku zdaniach o pracy, krótkich pytań o dzieci, plany urlopowe a potem na gorączkowych poszukiwaniach, o czym można by jeszcze porozmawiać z „poważną” Marylą. Ale czas zrobił swoje, bo stopniowo, poznając się bliżej dostrzegłyśmy jak fajna, szczera i opiekuńcza potraf i być Marynia. W końcu my otworzyłyśmy się na Nią, a Ona na nas. Okazała się super „babką”, która potrafi żartować i śmiać się szczerze również z siebie. Gawędziłyśmy na każdy temat i nigdy nie odczuwałyśmy różnicy wieku. Maryla służyła swym wsparciem nie tylko w pracy, ale i na płaszczyźnie prywatnej.
Wypracowała sobie autorytet, którego bardzo jej zazdrościłyśmy…”
Zaufanie, jakim obdarzyło Marylę Milancej środowisko pielęgniarek doprowadziło Ją do objęcia funkcji Przewodniczącej Związku Pielęgniarek i Położnych. W swych negocjacjach nie miała sobie równych. Walczyła o prawa pielęgniarek i położnych z ogromną determinacją i zaangażowaniem. Nieustannie toczyła zmagania o poprawę warunków pracy i wynagrodzeń oraz podnoszenie prestiżu zawodowego.
Zawsze konsekwentna i nieustępliwa w swych postanowieniach.
Wizerunek Marylki wchodzącej na oddziały z teczką pełną dokumentów na zawsze pozostanie w naszej pamięci.
Kochana Maryniu, byłaś wspaniałą kobietą o Wielkim Sercu i wrażliwej duszy, czym pozyskiwałaś sobie sympatię i życzliwość innych.
Dziękujemy Ci.
Jesteś i pozostaniesz w naszych sercach.
Pielęgniarka Naczelna
z zespołem Pielęgniarek i Położnych
Szpitala Uniwersyteckiego im.
Marii Konopnickiej Nr 4 w Łodzi
Publikacja ,,Wspomnienie o Marii Milancej” w Biuletynie OIPi P w Łodzi NR. 6/12 za zgodą Redakcji.